W miniony weekend Automobilklub Bydgoski zaprosił zawodników do Piły na II rundę Rallysprint Challenge. Mieliśmy się ścigać z ułamkami sekund ale pogoda sprawiła nam niemiłą niespodziankę i karty rozdawały burze, ulewne deszcze i inne niezbyt miłe warunki pogodowe. Zaplanowany na piątek trening rozpoczął się o godz. 15.30 objazdem trasy. Rozruszać swoje rajdówki przyjechało prawie 40 kierowców. Do przejechania przygotowano niespełna 3 kilometrowy odcinek. Po godzinie jazdy na suchym nadciągnęły chmury i na pilskie lotnisko wylały się z nich hektolitry deszczu. Mokro było do końca treningu.
Sobotnie zawody rozpoczęły się o 7.30 odbiorem administracyjnym. O dziwo niebo wyglądało całkiem nieźle, ale niestety prognozy pogody nie były zbyt optymistyczne. Po odprawie z zawodnikami tradycyjnie objazd trasy (przygotowaliśmy 6,5 km rallysrprintowej jazdy!!!) i start do przejazdu treningowego. Rywalizację rozpoczęło 71 zawodników. Przejazd treningowy udało się skończyć po suchym. Satysfakcjonujące dla nas były miny zjeżdżających na metę zawodników – chyba im się podobało😊 Pierwszy przejazd liczony do wyników rozpoczynaliśmy również w słońcu, ale na horyzoncie było widać, że coś nieciekawego wisi w powietrzu… Od początku szybkie tempo prezentował zwycięzca pierwszej rundy – Łukasz Borowski (Lancer EVO X), który pomimo małej wpadki na czwartym przejeździe i zwiedzania trawy dowiózł prowadzenie do końca zawodów. Zwycięstwo nie przyszło mu jednak łatwo, ponieważ przez cały czas mocno gonił go Paweł Pisz (Subaru Impreza) oraz Jacek Tarazewicz (Lancer EVO IX). Dokładnie tak wyglądało podium generalki na koniec dnia. Rewelacją zawodów okazał się Piotr Oszczygieł (BMW E46 330i), który zajął bardzo wysokie – czwarte miejsce w tak mocnej stawce.
Zabawa pogodowa, a przy okazji oponiarska zaczęła się od drugiego przejazdu, w trakcie którego z nieba zaczęły lecieć niespotykane ilości deszczu. Część zawodników przejechała odcinek po suchym ale większość miała okazję sprawdzić, czy ich rajdówki są wodoszczelne. Niektórzy zawodnicy mając trochę czasu do startu kilkakrotnie zmieniali opony, żeby pojechać jak najszybciej. Na trasie działo się wiele – pojawiły się ogromne kałuże, przyczepność miejscami zmalała prawie do zera i oprócz odpowiednich opon w osiągnięciu dobrego czasu bardzo pomagało doświadczenia w jeździe w takich warunkach. Od kilku zawodników na mecie usłyszeliśmy, że było tak dużo wody, że nie mogli rozpędzić swoich rajdówek do szybkości większej niż 100 km/h… Drugi i trzeci przejazd to przesychająca nawierzchnia, co przysparzało dodatkowych trudności. Były miejsca, gdzie kałuże wyglądały jak małe stawy ale były też miejsca, w których można było docisnąć pedał gazu. Czwarty przejazd to kolejne oberwanie chmury i ponownie na trasę z nieba wylało się jezioro. Teraz wszyscy jechali z włączonymi wycieraczkami i szukali optymalnej, najmniej głębokiej linii jazdy. Piąty – ostatni przejazd to ponownie przesychająca nawierzchnia.
Działo się w ten weekend dużo. Wiemy, że zawodnicy bardzo lubią deszczową pogodę, podczas której osiąganie dobrych czasów jest jeszcze bardziej wymagające ale szczerze – my już mamy dosyć deszczu!!!
W klasie S1400 do rywalizacji wystartowało 10 zawodników. Niestety już na przejeździe treningowym z zawodów musiał wycofać się Jędrzej Kiedrowicz (Fiat SC). Silnik w jego „seju” odmówił posłuszeństwa i z tego co wiemy, to Jędrzej musi trochę popracować aby odzyskać pełną sprawność swojej rajdówki. Trzymamy kciuki za szybki powrót na oesy! Od samego początku było widać, że walka o zwycięstwo rozegra się pomiędzy Janem Porawskim (Fiat CC), Miko GT (Citroen Saxo), Jakubem Baraniakiem (Fiat SC) i Przemkiem de Ville (Fiat SC). Niestety pod koniec dnia, jadąc w ogromnej ulewie Przemek wjechał w bardzo głęboką kałużę, silnik zassał wodę i niestety odmówił współpracy. Kierowców włoskich Fiatów naciskali kierowcy japońskich HOND – Olgierd Bartoszak i Adrian Rac ale nie udało im się wskoczyć na podium. Zwyciężył Jan Porawski przed Miko GT i Kubą Baraniakiem.
W klasie S1600 o zwycięstwo walczyło 12 zawodników. Najszybszy od początku do końca był Tomasz Podgórecki (Honda Civic), który ponownie nie dał szans rywalom i zwyciężył tak jak na I rundzie w kwietniu. Mateusz Dziurleja (Honda Civic) stanął na drugim stopniu podium i przez cały dzień utrzymał koncentrację i naciski trzeciego na mecie Pawła Bartoszewicza (Honda Civic). W tej klasie również zawodnicy mieli kilka przygód i nasz samochód serwisowy kilkakrotnie musiał holować rajdówki do parku maszyn.
W klasie S2000 wystartowało aż 17 kierowców. Było kilka mocnych Hond, kilka bardzo mocnych „beemek”, widzieliśmy dwie Astry i Skodę Octawię. Rywalizacja od początku układała się pod tempo Krzysztofa Zieniewicza (Honda Civic). Krzysztof jechał bardzo szybko ale też rozważnie, nie popełniał błędów i z przewagą 17 sekund nad drugim Łukaszem Sawickim (BMW E30 318is) i ponad 30 sekund nad trzecim Denisem Dobkowskim-Ryłko (Honda Civic) odebrał puchar za zwycięstwo. W środkowej części tabeli walka o każdą pozycję była również bardzo zacięta. Bardzo dobre czasy notował Patryk Scieszynski (Opel Astra GSi) ale z powodu awarii nagrzewnicy i nie działającej wentylacji przez kilka przejazdów musiał zmagać się z parującą przednią szybą i brakiem widoczności.
W klasie S2800 bezapelacyjne zwycięstwo odniósł Mariusz Antonow (BMW E36). Mariusz powrócił na tej rundzie do swojej „starej” beemki i od razu widać efekt. Nie bez znaczenia było ogromne doświadczenie Mariusza, który bezbłędnie podróżował po mokrej nawierzchni pilskiego lotniska. Za plecami Mariusza do ostatnich metrów ostatniego odcinka o kolejne miejsca na podium walczyli Jakub Bielecki (BMW E36) i Andrzej Siwecki (BMW E46). Ostatecznie o 3,92 sek szybszy okazał się Kuba a Andrzej stanął na trzecim stopniu podium.
W klasie WRC podobnie jak w generalce zwyciężył Łukasz Borowski przed Pawłem Piszem i Jackiem Tarazewiczem. Z rywalizacji jeszcze przed startem musiał wycofać się jeden z faworytów – Bartek Kaczmarek (Subaru Impreza). Przed startem do zapoznania zameldował o pękniętej tarczy hamulcowej i niestety nie przystąpił do rywalizacji. Na odcinku treningowym bardzo szybki był też Damian Sewiło (Subaru Impreza), ale i Damiana pokonała awaria auta i również musiał wycofać się z rywalizacji.
Po raz pierwszy w zawodach (wcześniej gościliśmy ich na treningach) wystartowała nowa klasa – Autocross. Konstruktor pojazdów RaceForOne – Kacper Raupuk wystawił do rywalizacji dwa pojazdy, w których za kierownicą zasiedli Adam Dzitko i Przemysław Zabrocki. Niestety warunki pogodowe, jakie panowały w sobotę nie do końca pozwoliły wykorzystać potencjał tych samochodów. Otwarte nadwozie i ogromne ilości wody na trasie – to nie było dobre połączenie. Adam z Przemkiem nie przejechali wszystkich odcinków. Podczas oberwania chmury i braku wycieraczek kierowcy nie chcieli ryzykować i „odpuścili” przejazd. Pomimo tego było widać, że zarówno na kierowcach jak i obserwatorach pojazdy zrobiły bardzo pozytywne wrażenie i mamy nadzieję, że jeszcze niejednokrotnie będziemy mieli okazję spotkać się na zawodach. Rywalizację wygrał Adam Dzitko, a na drugim stopniu podium stanął Przemek Zabrocki.
W klasie pucharowej BMW SPORT zawodnicy zgodnie z regulaminem nie mieli problemy z wyborem opon😊 Wszyscy muszą jechać na jednym rodzaju niezależnie od warunków. Podobne samochody, ograniczenia wagi, ograniczenia techniczne – to wszystko powoduje że o zwycięstwo walczy się swoimi umiejętnościami. Bezapelacyjne zwycięstwo odniósł nieobecny na pierwszej rundzie Krzysztof Grudzień (BMW E36). Krzysztof przez cały dzień jazdy i po pokonaniu 35 kilometrów „na ostro” zajął pierwsze miejsce z przewagą prawie 22 sekund nad resztą stawki. O drugie i trzecie miejsce zaciętą walkę do samego końca toczyli Kacper Antos (BMW E36 318is) i Dawid Bąkowski (BMW E30318is). Kacper od samego rana zmagał się z nie do końca prawidłowo działającym swoim autem, ale pomimo tego z przewagą 2,58 sek! nad Dawidem zajął drugie miejsce. Dawid musiał zadowolić się trzecim stopniem „pudła” ale jesteśmy przekonani, że na kolejnych rundach dojdzie do rewanżu😊 Czwarty na mecie był Rafał Bednarek.
W kolejnej klasie pucharowej – BMW 330i niepokonany pozostaje Mateusz Jura (BMW E46 330i). Mateusz zwyciężył z ponad minutową przewagą nad drugim na mecie Kamilem Górskim (BMW E4 330i). Trzeci do mety dojechał Mariusz Dębski (BMW E46 330i), który niestety przez cały weekend zamiast skupiać się na szybkiej jeździe, walczył z przerywającym silnikiem swojej „różowej landrynki”. Debiut w zawodach zaliczył Paweł Chrzan (BMW E46 330i), który niestety nie przejechał zbyt dużo kilometrów, ponieważ już na pierwszym odcinku posłuszeństwa odmówiła skrzynia biegów jego rajdówki i Paweł musiał wycofać się z dalszej rywalizacji.
W klasie popularnie nazywanej klasą „potworów” – BMW OPEN do końca dnia nie było wiadomo jak będzie wyglądać podium. Szanse miało sześciu kierowców, którzy kończyli każdy przejazd bardzo blisko siebie. W nowym samochodzie (BMW E46) zobaczyliśmy Dawida Maszońskiego. Znając Dawida i jego nowe auto byliśmy przekonani, że powalczy i najwyższe pozycje. Tak jak przypuszczaliśmy rywalizacja trwała do samego końca, a różnica pomiędzy pierwszym a szóstym zawodnikiem na mecie wyniosła 35 sek! Pierwszą wygraną w klasie BMW OPEN zanotował Piotr Oszczygieł (BMW E46 330i), Drugi ze stratą 10 sek na podium stanął Artur Zarzycki. Trzeci na podium był Dawid Maszoński (BMW E46) ze stratą 4 sek do Artura. Najgorsze sportowo miejsce – czwarte zajął Piotr Szymański (BMW E46), który z kolei do Dawida stracił tylko 8 sek. Piąty linię mety przekroczył Mateusz Milczarek (BMW E36) tracąc do Piotra 2 sek., a szósty był Mariusz Preś (BMW E46 330i) ze stratą 9 sek do Mateusza. Panowie zafundowali nam bardzo ciekawe i trzymające w napięciu widowisko – brawo!!!
Podczas zawodów w Pile mieliśmy też nowy Pace Car. Dzięki Grupie Mago, dealerowi Opla stawkę zawodników podczas objazdu trasy prowadził elektryczny Opel Corsa. Powiemy tak – chyba musimy zacząć się zastanawiać, jak klasyfikować tego typu pojazdy bo czasy „kręcone” przez elektrycznego Opla były mocno konkurencyjne do reszty stawki i dobry kierowca (Corsę na zawodach prowadził Andrzej Grzesik, który wie jak szybko przejechać odcinek😊) może mocno namieszać w klasyfikacji z benzyniakami”😊
Na koniec jak zawsze podziękowania – tym razem przede wszystkim do sędziów obsługujących zawody. To oni przez całe dwa dni musieli kilka razy przebierać ubrania, musieli znaleźć sposób żeby zapisać na mokrej kartce wszystkie kary i przez cały czas dbać o bezpieczeństwo zawodników – wieli szacun!!! Pomysły na trasę w Pile to prawie od zawsze pomysły naszych przyjaciół – Andrzeja Grzesika i Janka Lewandowskiego – tym razem również daliście radę i już boimy się co trzeba będzie wymyśleć na kolejnych zawodach żeby znowu było jeszcze lepiej😊 Dziękujemy koszalińskiej firmie Lux-Led za zaufanie – mamy nadzieję że było warto. Komisja obliczeń z tego co wiemy to utopiła kilka tabletów ale mamy nadzieję, że uda się je wysuszyć – Ola i Tomek dali radę. Przy zawodach od zawsze pracują Józef i Adam, FlyFoto.PRO i Agniess.pl – dziękujemy że Wam się chce!
Widzimy się 12 czerwca na kolejnej rundzie. Tym razem spotykamy się na połączonych zawodach z Interia Drive Cup w Ułężu.
Do zobaczenia!!!