Relacja i wypowiedzi po V rundzie w Bednarach

Rekordowa frekwencja w Bednarach

96 kierowców wzięło udział w IV rundzie Ogólnopolskiego Rallysprintu AB CUP i V rundzie cyklu BMW-Challenge. Zawody zostały zorganizowane, 30 lipca, na lotnisku Test & Training w Bednarach koło Poznania, już drugi raz w tym sezonie. Harmonogram tego dnia był taki sam jak podczas poprzednich rund: trening na odcinku testowym, odprawa z uczestnikami, zapoznanie z wyznaczoną trasą, przejazdy odcinków „na ostro” w obie strony i na zakończenie rozdanie pucharów najszybszym kierowcom. Jednak nikt nie spodziewał się tak wymagających odwagi, koncentracji i skupienia, a jednocześnie bardzo szybkich i trudnych technicznie odcinków, przypominających miejscami prawdziwe rajdowe Odcinki Specjalne. Powodem był naniesiony piach i „syf” z trwających robót budowlanych na części lotniska. A także poranne opady deszczu spowodowały, że odcinek miejscami był bardzo śliski. Wielu kierowców miało problem z doborem odpowiednich opon, jak również z samym przejazdem wyznaczonej trasy – części z nich spotkało wiele przygód, niestety nie wszystkie skończyły się szczęśliwie, czego skutkiem było nieukończenie rundy i stracenie cennych punktów potrzebnych do końcowej klasyfikacji. Mimo porannych opadów, odcinek z czasem zaczął przesychać, momentami słońce przebijało się przez grubą warstwę chmur, a kierowcy jeździli coraz pewniej i szybciej. Rywalizacja między uczestnikami nabierała tempa i toczyła się o tysięczne części sekund. Choć atmosfera wśród kibiców, fotografów i zawodników była przyjemna, to długie oczekiwanie na kolejne przejazdy oraz na wyniki, spowodowane kłopotami ze sprzętem mierzącym czasy oraz budowa trwająca podczas zawodów, sprawiły że u kierowców można było zauważyć co jakiś czas grymas na twarzy. Mimo to najszybsi i najbardziej spragnieni jazdy wytrwali do samego końca dnia. Na tej rundzie można było, faktycznie, się najeździć – sporo uczestników pokonało 120 km „na ostro”. Więcej o przygodach i samych zawodach opowiedzą kierowcy, których poprosiłam o napisanie wypowiedzi po zawodach:

Michał Zagórski: „Organizatorzy jak zwykle nie zawiedli, wszystko przebiegało w miarę szybko. Trasa bardzo fajna, bardzo szybka, ale również momentami ciasno i technicznie. Kilkadziesiąt kilometrów na ostro to naprawdę bardzo dużo jak na jeden dzień. Jak przyjechaliśmy rano, zapowiadał się na niezły taniec w deszczu i błocie, ale na szczęście trasa podeschła i można było jechać szybko. Super impreza, fantastyczni ludzie i atmosfera. Do następnego!”

Mateusz Siłakowski: Start w „Bendnarch” to była dla mnie zupełna nowość! Szczerze super zawody, frekwencja bomba, a odcinki znakomite – szybkie a zarazem techniczne i o takie zawody właśnie chodzi – by się sprawdzić i zobaczyć na ile stać zawodnika i jego sprzęt, co można poprawić, a czego nie. Naprawdę Wielkie Podziękowania dla Organizatora i całej Ekipy Automobilklubu Bydgoskiego „Brawo.” Wiele klubów może tylko pozazdrościć takich zawodów. Jeśli można chciałem też Podziękować Mojemu Tacie, który zawsze mnie wspiera na każdych zawodach, za wkład Finansowy i czasowy, za te spędzone steki godzin w garażu aby wszystko było dopracowane na TOP. Jeszcze raz Wielkie dzięki i do zobaczenia na kolejnej rudzie AB CUP. Życzyć można tylko jednego – jeszcze więcej takich imprez i tylu zawodników. Pozdrawiam.”

Michał Hantke: „Na wstępie chciałbym podziękować Rafałowi Prusaczykowi, który przygotował mi auto do zawodów, kiedy służbowo byłem poza Poznaniem – dzięki wielkie Prusak!

Trójkołowcem nie da się dowieźć miejsca na podium, no ale w końcu „no risk no fun” to tak w skrócie.

Na tej rundzie BMW Challenge wreszcie miałem odpowiednio sztywne amory z tyłu i dopiero teraz auto dało się precyzyjnie prowadzić, nie zachowywało się jak niesforna rozwydrzona małolata, a jednak dawało dużo frajdy z obcowania 🙂 Tym mocniej jednak czuć teraz zmęczony życiem dyfer, ale taka kolej rzeczy. Próba na Bednarach jak zwykle długa, techniczna i dość zróżnicowana, pogoda mimo początkowego deszczu odpuściła, więc zawody w większości jechało się na sucho. Konkurencja w klasach bardzo ostra, w hobby goniłem liderujących bardzo szybkich braci Bąkowskich, których serdecznie pozdrawiam, i wtedy w połowie zawodów na ciasnym prawym zakręcie moje lewe przednie koło postanowiło opuścić pojazd, pozbawiając mnie szans na cokolwiek…stracone podium, błotnik i dokładka zderzaka to naprawdę małe straty w takich okolicznościach, choć trochę żal, że z walki o czołowe miejsca w klasie wyeliminowała mnie awaria…to się jednak zdarza.

Gratulacje dla wygranych i pozdrowienia dla wszystkich zawodników, ale też Pani Sołtys i podległym jej stróżom prawa z okolicznych wiosek 🙂

Do zobaczenia na następnych Bednarach!”


Antoni Szeszuła
: „Zrobiłem 120km oesowych, przewiozłem na prawym pół rodziny, dowiedziałem się, że nie umiem jeździć (w porównaniu do całej konkurencji), najeździłem się jak dziki, rozwaliłem szykanę z opon i z jedną jechałem kilkadziesiąt metrów (przepraszam sędziego który musiał ją gonić), obróciło mnie… Pełen zachwyt!”


Paweł Jemielita
: „Pomimo początkowych niedogodnych warunków atmosferycznych i błota na lotnisku, wyznaczona trasa była bardzo dobra.  Z godziny na godzinę pogoda się poprawiała co owocowało coraz lepszymi czasami. Nie udało mi się stanąć na podium, ale mimo wszystko jestem bardzo zadowolony z osiągniętego wyniku, pomimo tego, że jechałem seryjnym autem.  Jak na każdym BMW-Challenge organizatorzy ze swojej strony zrobili wszystko, żeby zawody przebiegły sprawnie.  Bardzo lubię Bednary ze względu na możliwość osiągnięcia dużej prędkości na torze, szybkie pokonywanie zakrętów i  ciasne szykany.  Następne BMW-Challenge będzie dla mnie pod względem wyników zapewne o wiele lepsze, ze względu na to, że planuję pewne modyfikacje samochodu, które umożliwią mi zbliżenie się do konkurencji.  Wyjazd uważam za udany i każdych zapaleńców szybkiej jazdy zapraszam do udziału w zawodach.”

Szymon Świątkowski: „Jechałem do Bednar pierwszy raz i bardzo byłem ciekawy jak to wszystko wygląda i jak sobie poradzę na szybkich partiach w taką niewiadomą pogodę, gdyż prognozy były mało wakacyjne. Pogoda jednak okazała się dla nas łaskawa i tylko rano minimalnie pokropiło ,więc potem można było jechać pełna dzidą. A było gdzie sie napędzać, trasa bardzo dobra, bo szybka, ale też z momentami wolniejszymi bardzo technicznymi jak na moje optymalna. Licznik mi pokazał, że zrobiłem około 120 kilometrów, na treningach sobie nie żałowałem, dzięki temu naprawdę sporo się nauczyłem o moim aucie i to jest duży plus tej imprezy, tak samo że jest parking, dobra organizacja i super ludzie, a co za tym idzie super atmosfera. Skwituję to tak, jak tylko finanse pozwolą na pewno pojawię się 20 sierpnia z ekipą :)”

Michał Dąbrowski: „Cóż, dla mnie to był długo oczekiwany powrót na trasy BMW-Challenge, a szczególnie Bednary – chyba wszyscy wiedzą, że jest to specyficzne miejsce, mega szybkie i wymagające duuuużo odwagi odcinki. Tu nie wygrywają przypadkowe osoby, więc wielki szacun dla wygranych.

Było super, udało mi się wystartować dzięki Przemkowi Marciniakowi, który udostępnił mi swoje auto, zresztą świetnie przygotowane, wielkie dzięki dla Niego i organizatorów za świetna imprezę. Okazało się, że nie jest ze mną jeszcze tak źle, więc i wynik jest całkiem przyzwoity jak na dwuletnią przerwę. To był świetny wyjazd w gronie dobrych kumpli, pozdrawiam i do zobaczenia! ‘Memuenżar….’:))  Wtajemniczeni wiedzą o co chodzi :))”

Łukasz Kuraśkiewicz: „Wrażenia po zawodach są bardzo pozytywne, fajna organizacja oraz dobrze zrobiony technicznie odcinek ok 7 km. W naszym przypadku nie obyło się bez 2 wpadek wylecenia z trasy przez błoto, które było niedaleko za startem oraz w późniejszej próbie wyjechanie w trawnik, co skutkowało dużą stratą do uciekającej konkurencji w klasie. W kolejnych przejazdach zaczęliśmy dość dobrze nadrabiać utratę cennych sekund, lecz pomimo super czystych i szybkich przejazdów niestety zabrakło. Kierowcy w klasie jeździli szybko i bezbłędnie przez cały czas, za co można im bardzo gratulować. Pogoda z początku była chwilami i miejscami deszczowa, co przyczyniało się do dużych wyzwań, jeśli chodzi o umiejętności Oskara. Oskar po długiej przerwie po złamaniu nogi nie mógł prowadzić samochodów ok 2 miesięcy, po zdjęciu gipsu niedawno radził sobie znakomicie aczkolwiek do tej pory porusza się o kuli, więc sądzę, że w kolejnym rallysprincie w Bednarach odnajdzie się w 100% i wyścig z czasem obejdzie się bez wpadek.”

Michał Kolasiński: „Fantastyczne zawody i warunki, które zaskoczyły chyba wszystkich – oprócz ciekawych, miejscami technicznych szybkich sekcji asfaltowych, duże ilości błota sprawiły chyba wszystkim wiele radości z jazdy, a widzom i fotografom pewnie niezłe wrażenia. Niestety sprawdziły się moje obawy o sprawności samochodu i po porannych treningach i zapoznaniu zaczęły się kłopoty. Szkoda, bo w zasadzie już po pierwszej próbie wiedziałem, że niestety raczej nie będzie mi dane włączyć się do walki w klasie, która sądząc po „gęstości” czasów była bardzo zacięta. Tym samym skupiłem się jednak na wyciągnięciu z imprezy maksymalnego funu z jazdy, co kończyło się gdzieniegdzie dość spektakularnymi bokami i jednym dużym obrotem. Podsumowując – świetna impreza, rewelacyjne długie próby, fajna walka w czołówce – w tym miejscu gratulacje dla zwycięzców. Z mojej perspektywy bardzo dobra zabawa i duża motywacja, żeby w końcu zrobić porządek z autem przed kolejnymi zawodami – jak tylko warunki pozwolą, to na pewno kolejnych Bednar nie opuszczę!”

Paweł Wyszyński: „Kolejna eliminacja AB CUP zakończona pełnym sukcesem, gdyż po raz czwarty z rzędu stanąłem na najwyższym stopniu podium w klasie. Bednary po raz kolejny przywitały nas kapryśną pogodą, a mój trening w tym miejscu po raz kolejny był pełen przygód. Najpierw przy prędkości około 140 km/h otworzyła mi się maska, której nie zapięliśmy na serwisie, dzięki czemu do końca dnia obserwowałem drogę przez zbitą przednią szybę. Większym problemem okazał się jednak uszkodzony na poprzednim szutrowym rajdzie wlew paliwa, z którego w ekspresowym tempie gubiłem paliwo. Oprócz samej utraty benzyny problemem było to, że paliwo wyciekało na tylną prawą oponę, co skutkowało pokonywaniem każdego lewego zakrętu bardzo efektownym poślizgiem – zalana benzyną opona nie trzymała wcale! Na szczęście Paweł Turant wspierający mnie podczas tej imprezy stanął na głowie i udało się na czas uszczelnić układ paliwowy.

Jadąc czysto podczas pierwszej pętli wypracowałem nieco ponad 10 sekundową przewagę nad bardzo silną konkurencją w klasie, co odrobinę uspokoiło mnie przed drugą częścią zawodów i postanowiłem „dowieźć” komplet punktów do mety. Niestety podczas przedostatniego odcinka popełniłem mały błąd taktyczny, przez co straciłem większość przewagi – zwycięstwo stanęło pod znakiem zapytania, zwłaszcza, że jadący bardzo skutecznie Szymon Świątkowski przyspieszał z odcinka na odcinek. Przed startem do finałowej próby obejrzałem poprzednie on-boardy szukając miejsc, gdzie można jeszcze urwać części sekundy i postanowiłem pojechać na 100%. Szymon „poczuł krew” i zdobył najszybszy czas, jednak ja poprawiłem jego czas na tym odcinku o ponad 4 sekundy, dzięki czemu mogłem fetować zwycięstwo w klasie. Jest to dla mnie bardzo ważne, gdyż pomimo przygód na samym początku imprezy, zdobyłem po raz kolejny komplet punktów, dzięki czemu umocniłem się na prowadzeniu w klasyfikacji całego sezonu!

Korzystając z okazji bardzo dziękuję:
– firmie Mir-Car za przygotowanie auta do startu
– Motocyklowej Szkole Jazdy Pro-Motor za wsparcie logistyczne oraz przygotowanie załogi
– Pawłowi Turantowi za jak zwykle skuteczny serwis oraz wsparcie podczas całej imprezy”

Lech Kaczmarek: „No i niestety nie udało się pokonać T-1000. Mój ies poddał się na ostatnim odcinku, gubiąc wszystkie biegi. Nie było nawet wstecznego, żeby dojechać do mety. Tak jednak wygląda ten sport  – liczy się i człowiek, i maszyna. Do momentu awarii jechało mi się bardzo dobrze i miałem mega przyjemność z jazdy, walka o pierwsze miejsce w klasie Sport była zacięta. Dużo „syfu” i ciekawa, nowa trasa sprawiły, że poczciwe Bednary były w stanie zaskoczyć nie jednego wyjadacza. Nie pozostaje mi nic innego jak z niecierpliwością czekać na 20 sierpnia i zapomnieć o straconych 30 lipca punktach. Jak mówić stare czeskie przysłowie – To je rally…”

Michał Całek: „No i „pojeździłem”.  Zrobiłem 200 km na kołach na zawody, a pompa paliwowa powiedziała „papa” już na treningu w wyniku czego zostało mi oglądanie innych i jedzenie kiełbasek. Wielkie dzięki dla Karola i Tomka za transport auta do Wrocławia. Mam nadzieję, iż pojawię się na kolejnej rundzie i coś w końcu pojadę. Na pewno trzeba przezbroić zawias z szutrów na asfalt, zmienić wisco oraz pompę i powinno być ok. Pozdro dla uczestników”

Filip Piechota: „Mojemu startowi w BMW-Challenge jak zwykle towarzyszyły jakieś problemy – samochód przerywał i tracił moc, nie jeździłem treningu, raz wyspinowałem, nie mogłem złapać rytmu itp. Generalnie litania narzekań i wymówek 🙂 Dobrze wyszedł mi jeden przejazd – ostatni, co widać w czasach. Pozostaje dobrze się przygotować na kolejne Bednary i mieć nadzieję, że w końcu zaliczę jeden Challenge taki jak bym chciał od A do Z.”

Tomasz Śliwa: „To już moja druga wizyta w Bednarach na zawodach BMW-Challange i AB Cup. Niestety po raz drugi nie było mi dane tam wystartować. Mimo to miałem okazję zapoznać się z trasą. Warunki były początkowe trudne (bardzo dużo ziemi i syfu, szczególnie w dwóch miejscach), mokra i śliska nawierzchnia. Z czasem jednak wszystko przeschło i już zawodnicy mogli lecieć pełną bombą na slickach.

Teren jest ogromny i trasa bardzo długa, dlatego uważam, że ZAWSZE warto przyjechać do Bednar aby szybko pojeździć. Organizacja jak zawsze stała na bardzo wysokim poziomie. Mimo obsuwy czasowej (pozdrawiam spadochroniarzy i jeden samolot i kilka ciężarówek) cały dzień upłynął w miłej i bardzo fajnej atmosferze. Momentami kulało wyświetlanie wyników i nie do końca było wiadomo kto jaki miał czas, ale w ostateczności organizatorzy wszystko ogarnęli i było OK.

Cieszę się, że do Bednar przyjechała tak liczna grupa z Wrocławia. Mogliśmy zaprezentować nasze zespoły Rajdowy Wrocław i RWD Wrocław. Dzięki temu, że było Nas wielu czułem się jak na zawodach we Wrocławiu.

W niedługim czasie będziemy trenować na podobnym terenie jak Bednary, więc przy kolejnych zawodach mam nadzieję, że będziemy na najwyższych stopniach podium.

Zapraszam do odwiedzenie naszej strony www.RajdowyWroclaw.pl i do zobaczenia na kolejnych zawodach BMW-Challenge i AB Cup.”

Maciej Nykowski: „W sobotę, mimo braku: opon, czasu, odpowiednich funduszy i paru jeszcze rzeczy, stał się cud! Pojechaliśmy na rajd, a dokładniej na IV rundę Ogólnopolskiego Rallysprintu AB CUP i V rundę BMW-Challenge. Z naszego „okręgu” stawiły się trzy zespoły rajdowe. Z Koła, Rzgowa i oczywiście z Konina. Brak odpowiedniego ogumienia, postanowiłem wyrównać, obniżając maksymalnie wagę rajdówki. Wystartowałem bez pilota. Decyzja była trudna, bo obarczona ryzykiem pomylenia trasy i otrzymania „taryfy”. W Bednarach gościliśmy pierwszy raz, dlatego wszystko było nowe.

Poczynając od terenu, poprzez organizację, a na kostkach do pomiaru czasu kończąc.  Poranek przywitał nas zimną dżdżystą pogodą, a już po pierwszej treningowej pętli, mój „wywiad” potwierdził się w całości – „Trasa całej próby, to 100% asfaltu”. Niestety, rozbieżność polegała na tym, iż czasem krył się on pod zwałami błota lub gliny. Zatem zabawa zaczęła się na całego. Jedynie słuszny dobór opon – „pontony” Michelin 165/65/13 (jedyne z bieżnikiem w naszym składziku). Jeszcze tylko dociągnąć łańcuchy (domowy stabilizator tylnej osi) i na START!

Pierwszy rajdowy oes wypadł nad wyraz dobrze. Bolid dobrze spisywał się na błotku. Na czystym asfalcie brakowało nieco sztywności, co powodowało że zanotowałem od miesiąca nie spotykane, wysokie stany adrenaliny. Było cudnie! Z czasem mżawka zanikła, na błotku tworzyły się „asfaltowe” koleiny, których wypatrywaliśmy z nadzieją na przyczepność. Zapadła decyzja „zakładamy szmaty”. Super niskie, super przyczepne i super łyse opony Bridgestone oraz Fulda. Stajemy na kresce 3…2…1… i ogień!

Jedna szykana, druga, prawy ciasny i dłuuugim slajdem zamiatam po polu. Myślę – „nieistotny incydent”. Na horyzoncie widzę Krzyśka z QRT, wyobrażam sobie jak go będę wyprzedzał. Gdy nagle! Mój własny tył zaczyna wyprzedzać mnie… po drugiej kontrze obrót 180 stopni, szybki wsteczny i znów ogień! Tak, tak wpadłem na genialny pomysł „odrobię to”. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Niemal przefrunąłem przez kolejną szykanę. Potem jeszcze parę „boków” i Meta. I bardzo dobrze, bo jeszcze coś szalonego bym wymyślił. Noty za styl, po tym odcinku, były by z pewnością wysokie. Potem szło już znakomicie, odrabiałem straty. Na 5 oesie byłem chyba na 4 czy 5 miejscu w klasie! Do końca rajdu, tylko na 6 próbie dopuściłem się poważnego błędu. Niestety ogłoszenie wyników końcowych przeciągało się i nie poznaliśmy ich w dniu rajdu. Musieliśmy jechać. Start w „Bednarach” zaliczam do bardzo udanych. Super próby, niesamowita szybkość i sporo techniki, której nadal się uczę. To wszystko sprawiło, że radość mnie nie opuszcza, dlatego chciałem zadedykować ten rajd, mojej Kochanej Lidzi. Bez Twojego BEZGRANICZNEGO wsparcia nie było by to możliwe! Podziękowania też dla Kamila (najlepszy brat jakiego mam), za pomoc i wylany pot przy trzykrotnej zmianie wszystkich kół w bolidzie oraz konkurencji za twardą rywalizacje na torze. Dzięki też wszystkim z Forum Rajdowego Poznania za pomoc w pierwszym starcie na „Bednarach”.”

Maciej Figel: „Rywalizacja w klasie SPORT BMW-Challenge była super, a odcinki z dużą ilością syfu ale bez dziur były kapitalne. Pod tym względem bardzo mi się podobało. W połowie imprezy byłem na 6 pozycji, a ostatecznie wjechałem na wymarzone podium. Poza pierwszą dwójką, która jest w tej chwili poza zasięgiem innych trwała emocjonująca walka. Paweł Suchorzebski robił kapitalną robotę i zajmował 3 miejsce w połowie imprezy z przewagą ponad 5s nade mną. Do walki o podium włączył się także Łukasz Szterleja, który jedzie dopiero 2 zawody w cyklu i był już 4 na półmetku. Widać, że Łukasz będzie bardzo szybki na kolejnych eliminacjach. Igor i ja jakoś w pierwszej części nie mogliśmy się do końca znaleźć i zajmowaliśmy 5 i 6 miejsca. Druga połowa imprezy to nowy odcinek i już znacznie lepsze czasy w naszym wykonaniu. Na 4 i 5 próbie wyprzedziliśmy z Igorem Pawła oraz Łukasza i stało się jasne, że ostatni odcinek zdecyduje o wszystkim. Lechu z Tomkiem, poza zasięgiem innych zawodników od początku imprezy, jechali o wygraną, a Igor ze mną o 3 miejsce. Dałem z siebie wszystko co mogłem tego dnia, zrobiłem swój najlepszy rezultat na tej próbie i czekałem przy wynikach, obgryzając paznokcie, na czas mojego bezpośredniego konkurenta. Igor nie popełnił jednak błędu i stało się jasne, że jestem za nim. Gratulacje i jeszcze raz wielkie dzięki za tą walkę, było genialnie. Adrenalina w moim organizmie była na takim poziomie, że bez problemu do prawie 4 nad ranem wracałem z lawetą do domu.

Współczuję Lechowi, że na ostatniej próbie awaria skrzyni biegów pozbawiła go pewnego miejsca w pierwszej dwójce, a tym samym ja jestem na podium. Taki sport. Mój debiut w nowym samochodzie uznaje za w pełni udany. Muszę wprowadzić jeszcze małe zmiany w aucie i na kolejną rundę jadę wszystko co potrafię. Jazda na sportowych wałkach rozrządu bardzo mi się podoba. Cały czas 5-7 tys obrotów i maksimum atak. To jest to co chłopcy lubią najbardziej :)) Dziękuję wszystkim za imprezę oraz za rywalizację i do zobaczenia na kolejnej rundzie.”

Jakub Michalak: „Zawody bardzo ciekawe pod względem technicznym – ze względu na układ trasy, jak i na warunki panujące na torze. Pewne miejsca na początku były tak śliskie, że traciło się panowanie nad samochodem – ze względu na błoto na trasie. Miło było się spotkać po długiej przerwie między zawodami ( nie byłem na treningu bo auto było przygotowywane ), szkoda jednak, że osoba obsługująca chipy do pomiarów czasu nawalała i zawody tak długo trwały co było irytujące.”

Paweł Suchorzebski: „Jak zwykle po zawodach jeszcze klika dni musi minąć zanim myślami skupię się na czymś innym, a nie na tym który zakręt pojechałem dobrze, a który mogłem lepiej. Już na kilka dni przed zawodami byłem przeświadczony,  że będziemy jeździć w ulewie i wszystkie prognozy pogody łącznie z Omenaą Mensah to potwierdzały. A tu niespodzianka rano przy odbiorze auta ze Smorawiński Motorsport zapadła decyzja „slicki”, a deszczowy na zapas, co jak się później okazało było trafnym wyborem. Czas zacząć przejazdy treningowe, a tu niemiła niespodzianka, auto zaczęło się mocno grzać, okazało się ze zgubiłem gdzieś po drodze Wisko i grzecznie zjechałem na pobocze w oczekiwaniu na zapasową część, która miała dotrzeć z Poznania. W między czasie z  zazdrością spoglądałem na rajdowo ubłocone auta raz po raz podjeżdżające na linie startu. Po usunięciu usterki dosłownie kilka chwil przed startem, zaczęły się zawody, po szybkim przejeździe zapoznawczym stało się jasne, że Tomek z Lechem są raczej poza zasięgiem, a walka rozegra się o III i IV miejsce w klasie SPORT miedzy mną a Maciejem Figlem, Igorem Bartołdem i z rundy na rundę coraz szybciej jadącym Łukaszem Szterleją. Po pierwszych 3 odcinkach los mi sprzyjał i zyskałem niedużą przewagę nad wyżej wspomnianymi było III miejsce. Niestety z dużym opóźnieniem wszyscy zawodnicy przystąpili do przejazdów drugiej pętli, czyli 3OS’ow tym razem „puszczanych” w przeciwnym kierunku. Dalej już nie było tak kolorowo i z odcinka na odcinek koledzy Maciej z Igorem zaczęli odrabiać straty aby na OS 5 już wyjść ze sporą przewagą przede mnie, ostatecznie po awarii Lecha zawody ukończyłem na IV miejscu w klasie Sport czyli tym najgorszym. Impreza bardzo dobra, podziękowania dla organizatorów, trasy według mnie chyba najlepsze na których startowałem do tej pory w Bednarach i wszystkich zawodników z którymi rywalizowałem.

Do zobaczenia na następnej rundzie, następnym razem, cytat Mariusza Pudziana  „tanio skóry nie sprzedam”

Michał Białek: „Organizatorzy AB CUP po raz kolejny udowodnili, że doskonale wiedzą jak efektywnie wykorzystać potencjał tego obiektu. Odcinek został ciekawie skonfigurowany – jak zawsze na Bednarach – nie zabrakło szybkich, jak i technicznych fragmentów. Zmienna pogoda oraz spore ilości lokalnie naniesionego błota dodatkowo urozmaicały przejazdy. Niestety awaria silnika zmusiła mnie do wycofania się z imprezy już po drugim odcinku. Dziękuję wszystkim, z Asią, Mariuszem i Michałem na czele, za udzieloną pomoc.”

Mirosław Horbaczewski: „Bednary AB Cup. Bardzo fajna impreza. Chociaż zupełnie inna niż Super OS na torze Poznań.

Na początku czuję się trochę zagubiony, gdy pojawiam się w Bednarach. Wjeżdżam od strony ośrodka szkoleniowego Test & Training Safety Centre. Obok czegoś w rodzaju placu budowy, zauważam kilka samochodów przygotowywanych właśnie przez swoich właścicieli do startu (zmiana kół, dopompowywanie, ktoś grzebie w silniku). Niektórzy patrzą na mnie jak na jakiegoś intruza. No tak, nie mam już 20 lat, ani nawet 30 czy 40 🙁  Myślą pewnie, co tu robi ten dziadek z rajdowo, trochę szpanersko (dzięki oklejeniu) wyglądającym Seicento 😉

Nigdzie nie widać nikogo z organizatorów, żadnego plakatu, tablicy, banera reklamowego czy choćby zwykłej kartki wyrwanej z zeszytu z jakąś informacją o biurze zawodów, o tym że tu się w ogóle cokolwiek odbywa. Pytam kogoś, niestety wiedza tej osoby o organizacji dzisiejszych zawodów nie odbiega znacząco od mojej… W tym momencie tęsknie i ciepło myślę o obsłudze poznańskiego Super OeS-u. W końcu ktoś mi mówi, że mam skręcić w prawo za bramą i tam będzie namiot z kierownictwem. No cóż, wsiadam więc w samochód i jadę. No i faktycznie, widać namiot, a obok mnóstwo różnych samochodów. Subaru, BMW, jakiś wypasiony Nissan, co ja tu robię? Jeszcze nie widzę znajomych z Przeźmierowa, czuję się więc nieswojo. Podchodzę do namiotu, przed którym kolejka. A zatem jestem w domu. Kolejka dużo krótsza niż w Przeźmierowie, posuwa się do przodu jednak dużo wolniej niż tam. Ale prawa fizyki są zachowane: prędkości kolejki x jej długość = constans , porównując Bednary i Przeźmierowo 😉 Będąc bliżej stolika poznaję przyczynę. Ludzie się znają z poprzednich rund, więc przy każdej rejestracji następuje chwila rozmowy. Myślę sobie: jak przyjmą nowego, i trema rośnie 🙁  Jednak niepotrzebnie. Przy stoliku miła atmosfera, od razu przechodzimy na Ty, moja siwa broda widocznie nikomu nie przeszkadza 🙂 Podpisuję się na liście, płacę 200 zł (drogo, ale jak się później okaże, było warto). Trochę zdziwiony daję jeszcze mój dowód osobisty. Nie wierzą, że mam już skończone 18 lat ??? Ale nie, okazuje się że to zastaw za chipa, który będzie mierzył czasy przejazdu z dokładnością do 0,001 sekundy. Każdy zawodnik musi takie urządzonko przyczepić za pomocą przydziałowej „trytytki” (m.in. i takie określenie słyszałem) wewnątrz samochodu, wysoko, w nieosłoniętym miejscu.

Jeszcze drobny incydent z nalepką startową. Myślę sobie, ktoś „zakosił” mój numer. A to organizatorom pomyliły się cyferki, bo inna załoga dostała mój. W pośpiechu osoba wydająca te pomarańczowe samoprzylepne karteczki czytała numery od tyłu do przodu zamiast odwrotnie, ot taka drobna pomyłka systemu zapisu liczb (pewnie kiedyś nie odrobiła jednego zadania domowego z matematyki, a zemściło się to teraz na mnie). Dostaję więc białą kartkę z numerem napisanym długopisem, mam to sobie przyczepić na szybie. Ponieważ siąpi mżawka, to numeru i tak z zewnątrz nie widać 🙂

Nareszcie znajome twarze. Wśród kibiców Andrzej Zembrzuski i Krzysztof Porawski, instruktorzy doskonalenia jazdy z bednarskiego ośrodka TTSC (pierwszy z nich to legenda – pilot Adama Smorawińskiego z czasów mojego dzieciństwa, już wtedy interesowałem się rajdami samochodowymi, do dzisiaj pamiętam nazwę ich samochodu: BMW 2002 TI, przez Bydgoszcz, w której wtedy mieszkaliśmy, wiodła trasa dojazdowa Rajdu Monte Carlo, do dzisiaj pamiętam przejazd rajdówek ulicą Szubińską w stronę Poznania, mieszkaliśmy wtedy kilkaset metrów od tego miejsca, więc nie mogłem przepuścić takiej okazji, tym bardziej że już jako 10-latek miałem zaliczony pierwszy trening na torze kartingowym, mój kuzyn był zawodnikiem klubu kartingowego z Koszalina, na początku lat 70-tych chyba najlepszego w Polsce, sądząc po relacjach, które czytałem w tamtym czasie i później w tygodniku Motor, jedynym wtedy czasopiśmie motoryzacyjnym w naszym słabo zmotoryzowanym kraju). Ale chyba zanadto odbiegłem od tematu… Widzę charakterystyczną sylwetkę Agnieszki z nieodłącznym aparatem z długim obiektywem, sympatyczną i miłą dziewczynę znaną z zaangażowania w uwiecznianie różnych rajdowych i wyścigowych momentów na pięknych zdjęciach. Mimo że jestem outsiderem, poznaje mnie. A może właśnie dlatego 🙂  Witamy się. Po chwili spotykam Sławka ze szkoły jazdy Acceleration (chyba). Ktoś mnie poznaje, mówi do mnie po imieniu, ale ja go nie pamiętam. Twarze znam z toru Poznań, ale trudno mi przypisać do nich właściwe nazwiska. I jeszcze Tomasz Smorawiński, zawsze skromny, zawsze się ze mną przywita, jakby nie wiedział, że ja jestem z drugiego końca stawki 😉 Potem gdy wyprzedzi mnie na treningu na długiej prostej, to będę miał wrażenie, jak gdyby mijał mnie samochód podczas mojej rekreacyjnej jazdy rowerem 😉

Pewne problemy spowodowały, że stosunkowo późno dotarłem na teren byłego lotniska wojskowego. Tracę przez to pierwsze przejazdy treningowe. Ustawiam się w dość długą kolejkę do wyjazdu na tor. Pogoda kiepska, mokro. Dziewczyna z chorągiewkami puszcza samochody co kilkanaście lub kilkadziesiąt sekund. To moja pierwsza jazda po długiej przerwie, ogólnie brak jeszcze doświadczenia, odwagi, umiejętności, więc jadę powoli i na pewno zbyt ostrożnie. Gdy dojeżdżam do pierwszego zakrętu, widzę spiętrzenie samochodów, małą ich kolejkę, trzeba się zatrzymać. Okazuje się, że kierowca czarnego Citroena C2 (pseudonim Qrek) nie zmieścił się w zakręcie i teraz samochód stoi w środku olbrzymiego błota. Wygląda to malowniczo, ale współczuję załodze, która musiała chcąc nie chcąc w tę brudną maź wdepnąć, żeby się wydostać na twardy grunt. Już wiadomo, że to będzie najtrudniejszy moment całej trasy. Ta sytuacja rodzi konsekwencje już do końca imprezy. Każdy mój dojazd w to miejsce powoduje nie tylko redukcję do dwójki, ale wręcz zatrzymanie samochodu. Obawy potęguje jeszcze usłyszana od kogoś informacja, że jest duża różnica poziomów między błotnym poboczem, a płytą lotniska i należy tam uważać, by nie uszkodzić sobie podwozia . Trzeba zatem zachować szczególną ostrożność w tym miejscu. Podobne znajduje się również pod koniec pętli, tuż przed ostatnią prostą do mety.

Poza tym  próba szybka i dosyć długa. Podoba mi się.

Drugi przejazd już trochę lepszy, ale pamiętając poprzednie kłopoty i awarie tego wysłużonego Seicento, boję się rozpędzać. No i ta ciągła obawa, że nie zmieszczę się w zakręcie.

Nadchodzi godzina rozpoczęcia imprezy, ale jest opóźnienie. To głównie z powodu porannego deszczu i gorszych warunków na trasie. Zdarzają się wypadnięcia z toru, drobne uszkodzenia pojazdów. Na odprawie przedstartowej dowiadujemy się, że w związku z opisaną powyżej sytuacją żadnych zmian w konfiguracji próby nie będzie, tzn. ta z treningu będzie tożsama z tą z przejazdów liczonych już do klasyfikacji. Dalsze wydarzenia następują zgodnie z harmonogramem, nie tyle czasowym, co jednak chronologicznym, czyli przejazd za Scenic-em sędziego głównego, a następnie próba na ostro, ale bez oficjalnego pomiaru czasu. Dobry pomysł. Dzięki temu orientuję się, że czasy startu między poszczególnymi zawodnikami są zbyt małe i proszę sędziów o przesunięcie mnie na koniec kolejki, żeby nie przeszkadzać doganiającemu mnie zawodnikowi w bezpiecznym i szybkim wyprzedzeniu takiego amatora jak ja. Nie ma z tym problemu, zatem wszystkie 6 przejazdów konkursowych odbędę z komfortem, że nikogo nie mam za plecami i mogę spokojnie pojechać swoim tempem nikomu nie wadząc 😉

No to zaczynają się prawdziwe zawody. Przestało padać, tor zaczyna wysychać. To krytyczne błotniste miejsce jeszcze jest  trudne, ale pod koniec dnia, przy 6-tym przejeździe będzie już tam prawie zupełnie sucho. Jednak bacząc na stosunkowo wąski pas betonu w tym miejscu oraz dziurę, zwalniam w każdym przejeździe. Czuję wyraźnie brak jazd treningowych rano, również brak tego treningu, który był na tutejszym lotnisku bodajże 10 lipca. Myślę, że kilkukrotne przejechanie tego zakrętu i kilku mu podobnych zaprocentowałoby bardziej agresywną i skuteczną jazdą przez cały dzień zawodów. Pierwszy przejazd miałem więc wybitnie asekuracyjny, nie wiem czy nie szybciej byłoby zwykłym samochodem cywilnym. Jest pewne novum w stosunku do Super OES-u na torze wyścigowym w Poznaniu. Po każdej kolejce pojawiają się przy namiocie sędziowskim drukowane wyniki z podziałem na poszczególne klasy. Za to elektronika coś szwankuje. Nie ma obiecanej transmisji live w Internecie, później będzie problem z wynikami końcowymi, pewnie z godzinę czekaliśmy przez to na oficjalne zakończenie AB Cup i BMW Challenge. Wracajmy jednak teraz na tor. Kolejne, drugie już okrążenie. Tym razem czuję, że jadę wyraźnie szybciej, jestem też jakby nieco odważniejszy, ale niestety odzywa się stały problem mojego wyeksploatowanego auta. Nie mogę wrzucić 2 biegu, gorzej – żadnego, jakiś czas jadę na luzie, w końcu dwójka zaskakuje, ale prędkość mocno wytracona. Skutek: czas sekundę słabszy niż w pierwszej próbie. W 3 kolejce znajduję na to inne lekarstwo – staram się nie korzystać z 2 biegu, próbuję te ciasne miejsca przejechać na trójce. Nie tracę czasu na manipulacje drążkiem zmiany biegów, ale przyśpieszenie mam gorsze niż w ciężarówce. Czas: tylko 6 sekund lepiej niż w inauguracyjnym przejeździe, a więc nadal tragicznie.
Jest już półmetek wyścigów. Zaczyna się przerzedzać. Coraz więcej samochodów znika z lotniska. Albo wypadają z trasy, albo się psują, ale też bywają przypadki, że takie obsunięcie harmonogramu zmusza niektórych do rezygnacji z końcowych rund, bo są np. gdzieś poumawiani. A jeszcze powstaje dodatkowa przerwa spowodowana drobnym konfliktem z lotnikami. Otóż okazuje się, że oni też wynajęli kawałek lotniska na ten sam dzień (wyłączność niestety kosztuje zbyt dużo) i zaczynają się małe przepychanki. Startuje jeden samolot, potem inny, my czekamy, czas ucieka, w końcu wykorzystując moment, gdy żadnego samolotu nie ma w powietrzu sędzia główny, wyglądający dobrodusznie Jarek, puszcza automobilistów. Teraz jazda w drugą stronę. Wcześniej było zapoznanie z trasą. Tradycyjnie dwukrotne. Najpierw w miarę wolno za Renault Sceniciem, a potem na ostro, oczywiście bez mierzenia czasu. Zgodna opinia, że może być trochę trudniej, ułożenie opon, szykan, zakręty takie, że więcej hamowania niż przyśpieszania. Słyszę takie głosy od wielu osób. Jednak praktyka temu przeczy. Czasy wcale nie są gorsze niż w przeciwnym kierunku, no może z wyjątkiem 4 kolejki, za to dwie następne wyraźnie szybsze i to chyba nie tylko w moim wykonaniu. Faktycznie, w drugą stronę jedzie się inaczej, nawet całkiem fajnie, szkoda ze nie było treningu w takim właśnie wariancie. Po zażegnaniu konfliktu z lotnikami, a może tylko zawieszeniu broni, dwie ostatnie kolejki mijają bardzo sprawnie i szybko. Nawet trudno byłoby wtedy skorzystać z cateringu zapewnionego przez restaurację Ostoja z pobliskich Pobiedzisk (całkiem dobre kiełbaski z grilla, karkówka i zupa pomidorowa), trochę drogo, ale pod sam koniec była nawet promocja na zupę 😉 Jeszcze popis pilota akrobaty, który chyba chciał się przyjrzeć z bliska naszym tak czasami głośnym samochodom, a może chciał popisać nielicznym w Bednarach niewiastom, było też podejrzenie, że chciał skosić pobliskie drzewo, bo prawie je dotknął w locie, może mu zasłaniało widok na pola i lasy…

Ostatnie dwa przejazdy dały mi nawet poprawkę czasu, jednak miejsce miałem zagwarantowane od pierwszej do ostatniej próby, nikt się nie odważył przyjechać na metę z gorszym czasem ode mnie 😉

A przecież nikomu krzywdy bym nie zrobił, karate trenuję tylko rekreacyjnie 🙂 a czarny pas o niczym nie świadczy.

Z mojego egoistycznego punktu widzenia, to dobrze ze tyle samochodów się wycofało, popsuło, nie trafiło we właściwy tor jazdy, bo tylko dzięki temu byłem 13 na 16 startujących w klasie, a 75 na 91 w klasyfikacji generalnej. Strach pomyśleć jakie miałbym miejsce, gdyby wszyscy kończyli rajdy czy wyścigi.
Z niecierpliwością będę oczekiwał kolejnej rundy Pucharu Automobilklubu Bydgoskiego, bo do Bednar warto przyjeżdżać.”

Darek Zawada: „Rewelacyjna zabawa, super organizacja i duużżżoo, dużo jazdy . Polecam wszystkim, gdyż naprawdę warto… Swoim audi za bardzo nie miałem, jak walczyć w klasie „potworów”, ale ważne było ukończenie zawodów bez większych błędów i dojechanie do mety. Na następny sezon postaram się zbudować nowego POTWORKA a na razie dziękuję za świetną zabawę i gratuluję zwycięzcom.”

Marcin Staniszewski: „Zawody w kultowych już BEDNARACH za nami… a zarazem przed Nami – 20 sierpnia.  V runda zawodów BMW-Challenge jednak za Nami… Generalnie jestem zadowolony z mojego występu.  Czasy jakie robiłem nie były może nadzwyczajne, ale jak na tak skąpo przygotowane auto jakim startowałem, czyli prawie seria, poza poliuretanami i dyferencjałem 4,45 ze szperą 25%, do tego fotel kubełkowy, pasy sportowe i megaaaa uśmiech na twarzy.  Pogoda średnio dopisywała, ciężarówki cały czas nam przeszkadzały, później pomiar czasu i samoloty startujące ze skoczkami… to zostawię bez komentarza !

Pomiar czasu polecam zamienić na Chronoteca, fotocele dają radę i nie będzie takich przestoi jakie miały miejsce, a dla zawodników chcących jeździć, jeździć i jeździć nie ma nic gorszego jak dłuuuuuugie przestoje! Apel do Organizatorów, aby wyciągnęli wnioski z tej lekcji! TVN24, TVP i WTK, jednym słowem Media dopisały i bardzo się cieszę z tego powodu, gdyż nie ma nic lepszego jak promocja i dobry materiał w TV, dzięki którym być może uda się Nam pozyskać konkretnych sponsorów na przyszły sezon. Jestem pełen podziwu dla Tomka Smorawińskiego i Lecha Kaczmarka za czasy jakie uzyskiwali, Koledzy megaaaa szacun za to co robicie silnikami 1,8 litra z mocą 136-145 KM! Gratulacje.

Również chciałbym pogratulować debiutantom Michałowi i Mateuszowi Plucińskim, którzy startowali moim poprzednim ISem.. Chłopaki to auto ma dużoooooo większy potencjał i można nim spokojnie robić lepsze czasy więc trenować i trenować. Do zobaczenia na kolejnych zawodach w BEDNARACH już 20 sierpnia !!!

Dziękuję firmie PSS Jacka Sobczaka za szybkie przygotowanie auta na zawody”

Mateusz Pluciński: „Zawody rewelacyjne 🙂 szkoda tylko, że było tyle przerw w trakcie trwania zawodów, jednakże z racji, iż to były nasze pierwsze zawody jako zawodników wrażenia bezcenne :)”

Albert Banasik: „Zawody uważam za udane. Teren w Bednarach przerósł moje oczekiwania, naprawdę dużo ciekawych miejsc dających spore możliwości organizatorom. Konfiguracja ciekawa i wymagająca, miejscami szybko na odwagę, miejscami wolno i technicznie. Szczególnie trening był wymagający, mokra nawierzchnia w połączeniu z dużą ilością błota stanowiła wyzwanie dla kierowców, gdyż autka lubiły troszkę myszkować po drodze.

Wynik może zbyt dobry nie jest, ale nauka i frajda z jazdy rekompensują straty czasowe. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś pojawię się na lotnisku w Bednarach, i będę mógł rywalizować o jakieś sensowne lokaty. Pozdrawiam.”

Mariusz Cendrowski: „Na początku towarzyszył mi niepokój typowy dla debiutanta – nie wiedziałem czego się spodziewać po odcinkach IV rundy AB CUP. Po kilku przejazdach treningowych wiedziałem już, że udział w tej imprezie był strzałem w dziesiątkę – szybkie i techniczne odcinki, a w dodatku jechane w bardzo bezpiecznych warunkach. Jako amator z małym doświadczeniem mogę śmiało powiedzieć, że Bednary są idealnym miejscem do podnoszenia swoich umiejętności. Trzeba tylko pamiętać o dużych zapasach paliwa, bo ostrej jazdy jest naprawdę sporo ;).”

Bądź na bieżąco z informacjami i powiadomieniami.
Wszystkie informacje możesz otrzymywać na email.