Wypowiedzi uczestników po nadmorskiej rundzie

Zapraszamy do zapoznania się z wypowiedziami kierowców, biorących udział w IV rundzie AB CUP i BMW-Challenge w Zegrzu Pomorskim:

Aleksander Żółtowski (BMW e36 M3): „Zawody zaliczam do bardzo udanych – między innymi ze względu na ponowną wygraną w BMW-Challenge i wdrapanie się na pudło AB CUP, ale głównie dlatego, że pokonałem własny strach przed trasą oraz jazdą w mało bezpiecznym otoczeniu. Organizatorzy spisali się na medal, układając niesamowicie krętą i wymagającą trasę oraz umieszczając skuteczne spowolnienia w miejscach, w których zawodnicy mogliby inaczej jechać za szybko tym samym wypadając z trasy do lasu. Niestety te spowolnienia były również przyczyną olbrzymich opóźnień, gdyż niezniechęceni dużymi karami za potrącenie szykan zawodnicy rozbijali je uniemożliwiając przejazd innym. Sama trasa wymagała bardzo dużo skupienia i największym moim zaskoczeniem było to, że udało mi się ją dość skutecznie zapamiętać, przez co nie popełniłem żadnego większego błędu. Żałuję, że na zawodach zabrakło obydwu Grabowskich, bo na pewno byłaby jeszcze większa presja na poprawę wyniku niż przy i tak solidnie obstawionej klasie OPEN. Z ostatniego OS’u zjechałem z przekonaniem, że jeszcze ze 3 sekundy dałoby się zbić z czasu przejazdu być może zbliżając się do Artura Sękowskiego, niestety to już nie na moje nerwy. W trakcie ostatnich dwóch przejazdów doskonale wiedziałem, w których ślepych zakrętach można mieć gaz wciśnięty w podłogę, ale jak dojeżdżałem do tych miejsc to odpuszczałem. Dziękuję bardzo organizatorom i zawodnikom za świetną imprezę, już nie mogę doczekać się kolejnej rundy w Rallyland w Debrznie.”

 

Piotr Sadowski (Renault Clio RS): „Impreza organizacyjnie na bardzo wysokim poziomie, przeszkadzało jedynie dość dużo aut, co nie pozwoliło na wykonanie dużej ilości przejazdów. Trasa wymagająca na tyle, że rola pasażera zmieniła się w pilota robiącego dokładny zapis trasy, który pozwolił nam jechać trasę szybko i bez przygód. Jedynie w jednym przejeździe przez trasę przebiegła nam sarna, co na tyle mnie wybiło z jazdy, że przestrzeliliśmy zakręt, na szczęście dostaliśmy zielone światło na poprawkę przejazdu. W porównaniu do innych imprez trasa rewelacyjnie zabezpieczona, na każdym odcinku widać było obsługę i wszyscy czuli się bezpiecznie lecąc miejscami 150 km/h przez las. Do tego świetna pogoda, grill i super atmosfera i przyjaźni ludzie, bardzo udany weekend rajdowy.”

Maciej Orzeszyński (BMW e36 Compact): „Impreza nam sie bardzo podobała, oczywiście mnóstwo przygód, wyjazd we wtorek i ostre picie z mediami i Teamem Kontrroll dało się we znaki. Czwartkowy trening i rozjeżdżanie się przed rajdem to mega pomysł. Piątkowy trening sponsorowany przez Globmetal to juz w ogóle rewelacja. Było warto. Co do samych zawodów, trasa rewelacja, przypadła nam do gustu, szybkie ślepe zakręty, i niebezpieczne cięcia to jest to:) Trochę mało przejazdów, ale to miało swoje plusy, bo po 2 odcinku auto jechało juz tylko na akumulatorze bez ładowania 🙂 Moja żona, Patrycja, oddała dwa swoje OS-y na rzecz moich przejazdów (pewnie akumulator by nie uciągnął jazdy na 2 nogi). Wywalczyliśmy 2 miejsce w klasie Hobby po ostrej walce. Ale to nie był koniec walki. Auto po rajdzie dojechało wraz z rajdówką Dawida i Mateusza jakieś 10 km do lasów Rosnowskich i tam oba zdecydowały stanąć na dobre. Bo 4 godzinach walki, z opresji uratował nas Kontrroll i wszyscy dojechaliśmy do Koszalina, gdzie przeprowadziliśmy podsumowanie imprezy przy piwku. W niedzielę szybka i udana naprawa obu aut i powrót na kołach do Poznania. Przygód wiele, ale wspomnień jeszcze więcej. Dziękujemy wszystkim za pomoc.”

 

Wojtek Puchalski (BMW e30 318is): „Kiedy opuszczaliśmy Poznań w deszczu nie spodziewaliśmy się, że Pomorze przywita nas tak piękną pogodą. Piątek wieczór – rozgrzewka w koszalińskim MOTOPARKU – niewielkim choć ciekawym torze kartingowym z bardzo funkcjonalną infrastrukturą.

Sobota. Lotnisko. Znów piękna pogoda. Trening. To był tylko fragment trasy, a już zapowiadał, że będzie się działo. Miejscami wąsko, w większości w lesie, ślepe zakręty, dobra, równa nawierzchnia to zapowiedź dużego wyzwania nie tylko dla kierowcy, ale i dla pilota, bo trasa zawodów naprawdę długa – 6,5 km. Trzy pierwsze przejazdy z pilotem (podziwiam kolegów, którzy od początku jechali „na pamięć” i do tego robili taaakie czasy!). Wyniki zadowalające i co ważne bez przygód, które nie omijały nawet faworytów. Niestety z uwagi na konfigurację trasy skutkowało to przestojami i rozegraniem ostatecznie tylko 4 z zaplanowanych 6 przejazdów. Zbyt ciasne szykany i kilka (podobno:) dotkniętych słupków zabolało – 15 sekund kary. Decyzja: Ostatni przejazd jadę sam! No i pojechałem… do rowu 🙂 A byłby taki piękny czas! Na szczęście wyjechałem o własnych siłach. Strata min. 10s. i spadek na 5 miejsce w klasie SPORT. Auto całe. Nauka na przyszłość bezcenna 🙂
Na plus: Fantastyczna rajdowa trasa. Wymagająca i techniczna. Wspaniała pogoda. Wspaniała atmosfera.
Na minus: Zbyt ciasne szykany, które zawodnicy tak często przestawiali, że sędziowie nie zawsze zdążali z ich odbudowaniem i niestety ogromna liczba kar czasowych za potrącane w nich słupki.
Na takie imprezy zawsze warto jechać!”

Irek Lewczuk (BMW e30): „IV runda w Zegrzu Pomorskim była bardzo ciekawa. Próba w dużej części zlokalizowana była na odcinkach leśnych, na wąskich asfaltowych uliczkach, z szykanami znacznie ograniczającymi prędkość – techniczna, a do tego długie, szerokie szybkie odcinki na płycie lotniska. Super pogoda, piknikowa atmosfera i lekki nerw rywalizacji. Szkoda tylko, że nie udało się pojechać wszystkich 6 zaplanowanych prób.”

Lech Kaczmarek (BMW e30 318is): „Rundy w Koszalinie to zawsze zawody, które na długo pozostają w pamięci. Nie inaczej było tym razem. Można powiedzieć, że impreza rozpoczęła się już w czwartek treningiem na lotnisku, na którym zdemolowałem błotnik oraz podwozie mojego auta uderzając w metalowy znak razem z fundamentem. Piątek spędziłem zatem na doprowadzeniu auta do ładu. Na szczęście udało się wziąć udział w piątkowym, popołudniowym treningu na torze w Koszalinie. Sobota to już zawody na niezwykle wymagającej trasie na lotnisku. Duża ilość ślepych zakrętów w lesie, głębokich cięć i „syfu” na drodze dawały bardzo dużą radość z jazdy. Niestety wymagająca trasa sprawiła, że wiele osób miało problemy z dotarciem do mety. Owocowało to przestojami w przebiegu imprezy i ostatecznie jedynie czterema przejazdami na czas. Udało mi się zwyciężyć w klasie Sprint i notować czasy czołówki klasy Sport. Bardzo dziękuję firmie Racing Tires za udostępnienie mi opon DMACK oraz Globmetal Rally Team za pomoc przed oraz w trakcie zawodów!”

Mariusz Preś (BMW e30 318is): „Dwa miesiące czekaliśmy na kolejną rundę BMW-Challenge i AB CUP, tym razem organizowaną w Zegrzu Pomorskim na terenie rywala z klasy SPORT, Łukasza Sawickiego. Na Pomorze dotarliśmy w zacnym składzie (z Łukaszem Szterleją i Arturem Sękowskim) już w czwartek, aby udać się na trening na lotnisku w Zegrzu P. w celu zapoznania się z obiektem co potwierdziło, że należy  spodziewać się wymagającej trasy i trudnych zawodów.
Piątkowy trening na torze kartingowym to rozgrzewka i ostatnie sprawdzenie siebie i samochodów.
Sobota (13.07.2013r.) to długo oczekiwany termin. Standardowo rozpoczęliśmy od treningu, następnie odprawa, zapoznanie i pierwszy OS na czas podczas, którego należało sprawdzić swoją pamięć w zakresie znajomości trasy i porównać czas do rywali. Pierwsze teoretycznie zostało potwierdzone, a drugie uwzględniając błąd w postaci cofania na szykanie napawało optymizmem. W końcu start do pierwszego OS’u liczonego do klasyfikacji i czysty przejazd, aż do trzeciego zakrętu od końca gdzie rozkojarzenie wzięło górę i w zaciskający lewy zakręt wpadłem w zasadzie bez odjęcia, z prędkością przynajmniej o połowę za dużą, co spowodowało wypadnięcie z trasy około 20m w plener, z którego nie mogłem wyjechać o własnych siłach. Po chwili pojawił się spod auta dym przypalającej się od wydechu trawy, którego się bardzo wystraszyłem i tylko zaangażowanie kilku osób: Mateusza Błaszczyk’a, Adama Aleksandrowicz’a, Pana z flagą oraz Karola Wizy i przedstawiciela WuTuTuTu, który zatrzymał się widząc „akcję”, pozwoliło w ostateczności po około 5 min postoju ruszyć w kierunku mety. Z tego miejsca dziękuję wszystkim, którzy pomogli mi się wydostać. Niestety, 9 min 30 sek. to ostatni czas w klasyfikacji po pierwszym przejeździe i koniec marzeń o walce i wysokim miejscu w klasie SPORT. Kilka chwil na zebranie myśli, sugestia El-Proffesora Lecha i określenie nowego celu: „Walka o Honor”  pozwolił się zmobilizować i wykręcać czasy w czołówce SPORT’a, co optymistycznie nastraja na kolejną rundę w RallyLand, gdzie przyjdzie się ścigać na terenie aktualnego lidera klasy – Igora Bartołd’a. Podsumowując długi weekend, choć nie zrealizowałem założeń, to oceniam go bardzo pozytywnie pod względem towarzyskim oraz konfiguracji trasy. Słabiej wynik, który uzyskałem i organizację, która pozwoliła zrealizować tylko 4 z 6 mierzonych przejazdów, co mam nadzieję zostanie wzięte pod uwagę przy organizacji kolejnych rund.”

Marcin Pętlak (BMW e30 318is): „Zaczęło sie wspaniale: piękna pogoda, świetna trasa, rewelacyjne towarzystwo, auto sprawne. Po sympatycznej rozgrzewce w Koszalinie i nieukończonej II rundzie, głód szybkości był olbrzymi. Tak było do momentu pierwszego przejazdu, kiedy okazało sie, że radość z jazdy, nie przekłada się u mnie na dobry czas. Drugie okrążenie trzeba było mocno przyspieszyć. Plan został zrealizowany na 110% :), było zbyt szybko i E30 znalazło się poza trasą. Po paru minutach dzięki sędziom i kibicom udało się powrócić na tor, ale już bez szans na wynik. Runda bardzo barwna nie tylko dla mnie, także czekam z niecierpliwością na filmy – myślę, że będzie co oglądać:)”

Aleksander Barbukow (Suzuki Swift): „Super odcinek, szczególnie podobały nam się szybkie i wąskie partie leśne, które wymagały naprawdę dobrego opisu i odwagi żeby pojechać przyzwoitym tempem. Zebraliśmy dużo rajdowego doświadczenia i mimo kłopotów z hamulcami, oraz chwilowym  wypadnięciem do rowu, na ostatnim odcinku wykręciliśmy najlepszy czas dnia w klasie S1400. Szkoda tak małej liczby przejazdów, ale na pewno tu wrócimy…

S-Sandi & M-Mac
LubuDubu InfoTEC Racing Team”

Karol Wiza (BMW e30 318is): „Bardzo trudna runda, długa i ciężka do zapamiętania trasa, sporo ślepych zakrętów, w które trzeba wejść ufając kompletnie własnej pamięci albo podawanym przez pilota notatkom. Ja wybrałem to drugie rozwiązanie. III miejsce w wybitnie mocnej klasie SPORT to ogromny sukces i w dużej mierze robota mojej żony na prawym fotelu. Zwłaszcza, że kilku konkurentów jadących w pojedynkę kończyło zawody myląc trasę i lądując poza nią.
Organizacyjnie – z całą sympatią dla AB i jego konkretnych przedstawicieli – mam nadzieję, że na kolejnej rundzie będzie sprawniej i więcej pojeździmy a mniej się poopalamy.”

Artur Sękowski (Renault Megane RS): „Od momentu pojawienia się w Internecie nagrań z przebiegu trasy wiedziałem, że jeżeli udałoby się wygrać kiedyś jakąś rundę cyklu AB CUP to będzie to właśnie Zegrze Pomorskie. Z uwagi na swój rajdowy, a nie typowo wyścigowy charakter trasa idealnie mi podpasowała. Na początku dnia mieliśmy problem z przegrzewającym się silnikiem, jednak ściągnięcie całego przodu pomogło utrzymać właściwą temperaturę. Udało się wygrać 3 OS-y z dużą przewagą i mimo opuszczenia trasy na 4-tym odcinku utrzymać się na prowadzeniu. Wielka szkoda chłopaków z Naszego zespołu, Mariusz opuścił drogę na 4 minuty, a Łukasz miał problemy z napędem. Organizacyjnie najgorsze zawody cyklu, pod względem trasy – niedościgniony lider.”

Łukasz Sawicki (BMW e30 318is): „Pełen sukces Globmetal Rally Team podczas IV rundy BMW Challenge w Zegrzu Pomorskim! Wielki sukces, dużo emocji do ostatniego odcinka i problemy techniczne – tak w skrócie można podsumować  start naszego zespołu w kolejnej rundzie BMW Challenge. Był to wyjątkowo długi weekend rajdowy, który rozpoczął się już od treningowego czwartku, na lotnisku wśród przyjaciół z klasy Sport. W piątek mogliśmy się spotkać, dzięki firmie Globmetal, która zasponsorowała trening na koszalińskim torze kartingowym  dla wszystkich zawodników BMW-Challenge oraz AB CUP. W sobotę rozpoczęliśmy prawdziwe ściganie na piekielnie trudnej i szybkiej trasie wiodącej wśród leśnych dróg wokół lotniska. Była to najlepsza trasa jaką do tej pory spotkałem na zawodach. Dzięki posiadaniu dwóch podobnych samochodów udało się nam wystartować w dwóch klasach. W klasie Sport, która jest dla nas priorytetem w tym sezonie oraz gościnnie, zapasowym samochodem w klasie Sprint. Przejazd pierwszego odcinka w klasie Sport przyniósł wiele nerwów, ponieważ okazało się, że coś przestawiło się w tylnym zawieszeniu i samochód kompletnie przestał się prowadzić. Jazda przypominała bardziej zawody driftingowe niż jazdę na czas. Pomimo tego zanotowaliśmy trzeci czas zaraz za piekielnie szybkim Łukaszem Szterleją i liderującym w punktacji Igorem Bartołdem. Dzięki sprawnemu serwisowi i nieocenionej przyjacielskiej radzie od konkurenta Mariusza Presia, dotyczącej ustawienia zawieszenia, na kolejnym odcinku poprawiliśmy się o 7 sekund, obejmując prowadzenie w  klasie Sport. Podczas trzeciego przejazdu Igor mocno przyśpieszył i wysunął się na prowadzenie z przewagą 0,4 sekundy. Kolejny czwarty odcinek był decydujący w walce o pierwsze miejsce. Na szczęście udało nam się wygrać ten odcinek w klasie Sport, przy okazji zajmując piąte miejsce w klasyfikacji generalnej i wyprzedzając sporo załóg dysponujących nieporównywalnie mocniejszymi samochodami. Podsumowujące rundę cieszymy się z I miejsca w klasie Sport, II miejsca w gościnnej klasie Sprint oraz I miejsca w klasyfikacji zespołowej dla GLOBMETAL Rally Team  w skład którego na tej rundzie weszli: Łukasz Sawicki, Rafał Surdyk (I miejsce w klasie) oraz Grzegorz Walkowiak (II miejsce w klasie).”

Jacek Brzeziński (BMW e36 Compact): „4 edycja AB CUP i BMW-Challenge w Zegrzu Pomorskim jak dla mnie była pechowa od samego początku, ale skończyła się zaskakująco dobrze. Już w piątek od samego zjazdu z lawety auto miało swoje kaprysy i broniło się przed startem, nie chciało ze mną współpracować już na treningu w Koszalinie, głównym problemem była skrzynia biegów, która następnego dnia umarła na przejeździe treningowym w Zegrzu. Gdy pozostało 5 min. do startu, myślałem, że te zawody będę oglądał jako kibic, ale mój kolega z naszego Teamu ŁuTuTuTu WuWuA – Krzysiek Stragiewski, użyczył mi swojego auta i wystartowaliśmy razem jednym. Zawody ukończyłem na 2 miejscu w swojej klasie jadąc samochodem, którego nie znałem, tak więc jestem zadowolony z wyniku. Co do przebiegu zawodów to muszę stwierdzić, że pod kątem trasy była to najciekawsza i najfajniejsza runda tegorocznej edycji, była mocno rajdowa, szybka i techniczna. Jeżeli chodzi o organizację to niestety muszę stwierdzić, że najgorsza. Sędziowie doliczali kary z kosmosu, trasa nie była uporządkowywana na czas, czasami na środku drogi leżał niepoprawiony słupek lub opona z przejazdu poprzedniego zawodnika, a do tego wielu zawodnikom uderzył testosteron lub nadmorski jod do głowy, co skutkowało wypadaniem z trasy i blokowaniem przebiegu zawodów, dlatego wcześniej napisałem, że 4 przejazdy to za mało. Mam nadzieję, że w Debrznie ta sytuacja się nie powtórzy i Zawody odbędą się w całości i bez zbędnych przestojów.”

Andrzej Foremny (BMW e30 318is): „Zawody zaczęły się dla nas wspaniale – zwycięstwem na pierwszym OS-ie. Na drugim odcinku przestrzeliliśmy zakręt i cofaliśmy. Na trzecim odcinku na pół kilometra przed metą wypadliśmy bokiem z trasy, skosiliśmy 2 młode drzewka i zawiśliśmy na skarpie. Straciliśmy 3 minuty na powrót na trasę – dzięki za pomoc kibicom, bez nich byśmy nie dali rady! Podsumowując – musimy poprawić opis trasy i uspokoić styl jazdy.”

Maciej Kownacki (BMW e36 328i): „Dla mnie niestety zawody nie były zbyt szczęśliwe, oczywiście mimo wcześniejszych planów i przygotowań ze sporym wyprzedzeniem, miało być dobrze, a wyszło jak zwykle… To miał być debiut nowego pojazdu, jeszcze w wersji z kierownicą po prawej stronie, następnie małymi kroczkami auto miało się przeradzać w cywilizowaną bestię z kierownicą po właściwej stronie. Wszystko było przygotowane w środę wieczorem, miałem sobie na spokojnie pojechać nad morze, wykorzystać promienie słońca, zrobić trening z chłopakami, ale żeby nie było zbyt dobrze, podczas testów rozsypało się sprzęgło ;]
Tak więc na wariackich papierach poszukiwania sprzęgła, docisku i koła dwumasowego. Wszystko udało się skompletować, zainstalować i przetestować, tak więc auto było gotowe w piątek o godzinie 23:00, za co serdecznie dziękuję Jackowi Stroińskiemu – zakład AUTO-JACK ze Sztabowej, który opiekuje się moimi pojazdami od strony technicznej od samego początku moich zmagań w BMW-Challenge.
Czyli mamy piątek, godzina 23:30 i wyruszam na zawody, na kołach, angolem ;] Dojazd do Kołobrzegu 4:30, nocleg (prawie 3 godziny) i podróż do Zegrza ;] Auto było przygotowane na tyle, na ile być mogło przez tak krótki czas (bo przyjechało do Polski w piątek, tydzień wcześniej).
Zostały w nim zmienione wahacze, wyregulowane zawieszenie (nic szczególnego pod kątem wymagających odcinków Challenge’owych – TA Technix), poustawiane kąty, zbieżność, nowe sprzęgło, uszczelnione przewody hamulcowe i kilka innych drobiazgów, niezbędnych do tego żeby auto mogło wystartować.
Moim błędem było to, że koniecznie chciałem wystartować, zamiast wcześniej wjeździć się w auto, nie dość że nowe, to jeszcze z kierownicą po złej stronie ;]
Poza tym miałem jeszcze zainstalowaną szperę zaspawaną na 100%, co też nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem na leśne odcinki. Zakończyło się to dla mnie wycieczką w krzaki, które jak się chwilę później okazało, były tajną drewutnią i kryła się w nich sterta 2-metrowych belek drewna.
Wycieczka miała miejsce już podczas pierwszego mierzonego przejazdu, postanowiłem spróbować sił jeszcze raz i podszedłem do kolejnego przejazdu, niestety dostał też tylny wahacz, co skutecznie utrudniało szybką jazdę i po drugim przejeździe musiałem się wycofać z dalszej rywalizacji.
Mimo wszystko trasę oceniam jako bardzo fajną i wymagającą, tak więc na następną eliminację w Zegrzu Pomorskim będę bogatszy o doświadczenia z tych zawodów, a także o setki kilometrów w nowej rajdówce ;]”

 

Szymon Brymora (BMW e36 325): „Zegrze Pomorskie było drugą imprezą z cyklu BMW-Challenge, w jakiej miałem przyjemność uczestniczyć. Przyznam, że była to przyjemność przez tzw. duże pe, ale zacznę od początku… Decyzja o starcie w IV rundzie BMW-Challenge 2013 zapadła zaraz po zakończeniu imprezy w Nowym Mieście nad Pilicą, a w zasadzie zaraz po przejechaniu pierwszych kilometrów na tamtejszym lotnisku. Pomimo tego, że podczas spotkania nad Pilicą tamtejsze dziury wielkości Wielkiego Kanionu i głębokości jeziora Bajkał, pokiereszowały troszkę moje e36 (powykrzywiane wszystkie felgi, drążki kierownicze i…o dziwo… pozrywane zaczepy deski rozdzielczej ;-)), to nie wahałem się ani chwili by jednoznacznie stwierdzić, że tego typu spotkania, to idealne rozwiązania dla takiego amatora jak ja. Nie ukrywam, że w natłoku pracy zarówno tej zawodowej jak i tej związanej z przygotowywaniem auta, a także wobec czekającej mnie przeszło 430 kilometrowej wycieczki z Warszawy do Koszalina i to na kołach mojego bmw, zapakowanego kompletem kół z oponami typu slick, dwiema walizami, kilkoma torbami, dwoma kaskami…. zacząłem podchodzić do tej wyprawy trochę sceptycznie, zmęczenie potrafi namieszać w głowie… Do tego wizja możliwości powrotu do Warszawy nie o własnych siłach, a na lawecie nie pozwalała mi być spokojnym. Po milionie godzin spędzonych w aucie, w towarzystwie wichur, gradobić i innych kataklizmów, kilkanaście minut po północy z piątku na sobotę udało mi się w towarzystwie mojej lubej – Marty, dotrzeć do Koszalina. Po zaledwie 5 godzinach snu, szybkim prysznicu i śniadaniu ruszyliśmy do Zegrza Pomorskiego, tak by w okolicach godziny 8:30 być już na lotnisku. Po wizycie na stacji benzynowej i kilku kilometrach jazdy w kierunku miejsca docelowego napotkaliśmy grupę samochodów wiadomej marki ewidentnie zmierzających w tym samym kierunku co my. Jako żółtodziób, pomimo korzystania z podpowiedzi Pana Google’a, postanowiłem zaufać grupie nieznajomych i zboczyć z wytyczonej drogi. No i tutaj zaczęły się schody: po kilkunastominutowej wycieczce krajoznawczej, nakręciłem nawet fajny filmik, ekipa warszawskich zawodników zorientowała się, że podążają w złym kierunku, po czym nakazali odwrót i jednocześnie powrót do drogi głównej. Swoją drogą pozdrawiam dzielną ekipę podróżników ze stolicy. Po kolejnych minutach i kilometrach, wreszcie dotarliśmy na lotnisko, gdzie od razu udaliśmy się do punktu rejestracji, a następnie do swoich żmudnych obowiązków przedjazdowych. Najwięcej czasu spędziłem nad ręcznym zdejmowaniem kół, dystansów z tylnej osi, które okazały się zbyt szerokie do mojej „budy” oraz przykręcaniem nakrętek na szpilki, których gwint nie dawał się mieć końca, tak że ciąg niecenzuralnych słów zdawał się być coraz ciekawszy… – w tym momencie zrozumiałem jak bardzo przydatny może być klucz pneumatyczny… no nic, czeka mnie kolejny wydatek. Już tylko dopompowanie jednego koła, szlag by go trafił – 0,8 bara, no bez jaj…., i już mogłem udać się na odcinek testowy, spóźniony jakieś 40 minut! Jakże duże było moje zdziwienie gdy okazało się, że poprowadzony on został nie na płycie lotniska, a w… lesie, na zabłoconych trasach. Niedogrzany slick, plus nieznana trasa i niedoświadczony kierowca, hmmm… zapowiadało się ciekawie. Na szczęście tym razem niczego nie wywinąłem, ale jak się okazało, była to przedwczesna radość. Przyznam, że po spotkaniu w Nowym Mieście marzyłem o trasie, której większa część prowadzić będzie po leśnych drogach, asfalt nie będzie dziurawy jak koronkowe majtki, a nawierzchnia będzie względnie czysta… i co? I dostałem to wszystko już podczas kolejnej edycji! W gratisie otrzymałem piękną, słoneczną pogodę! Cóż chcieć więcej, mógłbym spytać? Hmmm…. Bezbłędnej jazdy? No właśnie… W związku z tym, że życie to nie je bajka i nie przypomina M jak miłość, to oczywiście coś musiało pójść nie tak. Pierwszy odcinek na czas, błąd na dohamowaniu do lewego zakrętu, wsteczny, jedynka, próba nadrobienia straconych sekund na długiej prostej, przestawiona lekko szykana, zapraszająca do jej znacznie szybszego pokonania, trochę syfu i… kłopoty gotowe: atak na młode drzewa, krzewy, ściółkę, ziemię itp. Zaliczony, odhaczony. Świerk poległ, e36 zjadło go swoim podwoziem, przydała się płyta pod silnikiem. Kilka minut nerwówki, przyjazd pomocy, dociążenie tyłu autka i powrót o własnych siłach na trasę odcinka. Szkoda, że zderzak odmówił posłuszeństwa i nie dokończyłem próby, ale ważniejsze było to, że w tym miejscu nie znajdowały się „dorosłe” drzewa, bo mogło być nieciekawie. Do tej pory nie wiem jak to zrobiłem, ale ustalmy, że nie ma to już większego znaczenia, następnym razem pojadę uważniej. W tym miejscu chciałbym przeprosić wszystkich uczestników za obsuwę spowodowaną moim mini dzwonem, wiem jak bardzo denerwujące jest to dla innych zawodników. Po powrocie do pitstopu, zabawie w lakiernika-blacharza, zużyciu setki metrów srebrnej taśmy typu makgajwer, wyjęciu kilku gałęzi spod podwozia i kilku metrów kwadratowych murawy, wróciliśmy do zabawy. Kolejny pomiar 4:53 – masakra, slick zimny, wspomnienia dzwona itp. Itd. Trzeci pomiar 4:40 – no już zaczyna się robić lepiej i przyzwoiciej, ale wiedziałem, że jadę jeszcze z dużą rezerwą, zwłaszcza, że short-shifter trochę się zacinał (bliskie spotkania z wałem), to postanowiłem, że w ostatniej próbie postaram się pojechać najpłynniej jak to tylko możliwe i ku mojemu zaskoczeniu 4:33, a short shifter znów szwankował i spowodował ładnych kilka sekund obsuwy. Szkoda, że nie pojechaliśmy raz jeszcze, wtedy myślę, że mógłbym się jeszcze bardziej zbliżyć nawet do niektórych m3, ale nie można mieć wszystkiego. Za dwa tygodnie będzie znacznie lepiej, musi być lepiej, w to wierzę.
Reasumując, impreza bardzo udana, piękna pogoda, jeszcze lepsza trasa, jedyny minus, to zaledwie cztery przejazdy tą samą trasą. Mam nadzieję, że podczas kolejnego spotkania przejazdów będzie więcej, a trasa będzie równie ciekawa i wymagająca co w Zegrzu Pomorskim.”

Łukasz Przeszłowski (BMW e30 318is): „Jeszcze nigdy nie jeździłem po tak genialnym odcinku, niesamowite wrażenia! Potężnie szybkie, ślepe zakręty w lesie dostarczały nieskończonych pokładów adrenaliny. Napięcie tym bardziej wzrosło, kiedy na jednym z zakrętów byłem zmuszony do ucieczki w plener, z racji zablokowanej trasy. Na szczęście udało się skutecznie wpasować między drzewka nie uszkadzając zbytnio auta. Dziękuję za pomoc w wypchnięciu Pasiastego z trawy, jednocześnie przepraszając za nerwy – dym spod auta sugerował, że za chwilę trawa zapali się i auto stanie w płomieniach (zwłaszcza, że był już wcześniej taki przypadek, na tym konkretnym zakręcie).
Z jednej strony trzecie miejsce cieszy, aczkolwiek nie do końca. Gdyby nie potrącony pachołek na ostatniej próbie, ukończyłbym zawody na drugim. Pozostaje mieć nadzieję, że tak trywialne błędy nie zabolą na koniec sezonu!
Dziękuję za świetną walkę o ułamki sekund Michałowi Plucińskiemu. Mam nadzieję wrócić do tematu na następnej rundzie w Debrznie.”

Mateusz Laskowski (Fiat Seicento): „W IV rundzie AB CUP startowałem wraz z moim pilotem Łukaszem Bury, z którym zajęliśmy 3 miejsce w klasie S1400. Trasa rajdu była bardzo wymagająca, w wielu fragmentach bardzo szybka. Wiele zakrętów było niewidocznych, często pokrytych piachem, dlatego też musieliśmy być skoncentrowani na 100% cały czas. Nasza strategia polegała na tym, aby podczas pierwszych przejazdów nie jechać pełnym ogniem, gdyż konsekwencje tego mogłyby być opłakane. Poza tym, na początku miałem problem ze znalezieniem odpowiednich punktów hamowania, gdyż pierwszy raz jechałem na semislicku. Z odcinka na odcinek zwiększaliśmy tempo i opóźnialiśmy hamowania, dzięki czemu jechaliśmy coraz szybciej. Mieliśmy w pamięci poranny odcinek testowy, na którego początku po szybkim lewym zakręcie ledwo udało nam się dohamować do prawego trójkowego zakrętu. W naszej klasie rywalizowaliśmy najbliżej z dwoma zawodnikami jadącymi fiatem cinquecento oraz hondą civic. Nasi koledzy popełnili jednak kilka błędów, co otworzyło nam drogę na podium. Na trzeciej pętli spotkała nas ciekawa przygoda, ponieważ około 300 metrów przed metą samochód stracił chęć do dalszej jazdy z powodu zbyt małej ilości paliwa. Dalej, co dziwne dla tego auta, jechał bezproblemowo. Atmosfera zawodów była bardzo pozytywna, organizatorzy jak i zawodnicy wspaniale bawili się w duchu sportowej rywalizacji. Największym minusem imprezy były bardzo długie przestoje, czasami czekaliśmy prawie godzinę na start, przez co czuliśmy się zmęczeni. Pomimo wszystko większość z nas dotarła szczęśliwie do mety, a to przecież najważniejsze.”

 

Dawid Bąkowski (BMW e30 318is): „Skomplikowana trasa, problemy z koncentracją oraz słabe wyczucie opony sprawiały, że zawody były dla mnie bardzo trudne. Już na pierwszym odcinku zawodów znalazłem się poza drogą bez możliwości szybkiego powrotu, więc o dalszym konkurowaniu z silną obsadą nie było mowy. W związku z powyższym wynik zawodów satysfakcjonuje mnie w niewielkim stopniu pomimo świetnie ułożonej trasy oraz wysokiego poziomu rywalizacji.”

 

Bądź na bieżąco z informacjami i powiadomieniami.
Wszystkie informacje możesz otrzymywać na email.