Wywiad z Karolem Procelewskim

Inicjator klasy BMW 330i – Karol Procelewski – opowiada o wyrównanej rywalizacji, ciężkich powrotach do cyklu, swoich przygodach i pasji do sportów motorowych.

Agnieszka Kujawa: Od ilu lat startujesz w różnego rodzaju zawodach?

Karol Procelewski: Ścigam się od 10 lat. Mój pierwszy sukces to tytuł Mistrza Wrocławia w 2009 roku, na Torze Niskie Łąki, Hondą CRX.

Jak zaczęła się Twoja przygoda za kierownicą?

Od zawsze interesowałem się autami myślę, że w głównej mierze za sprawą mojego Taty, który lubi bardzo szybko jeździć. Jednakże przygoda z motorsportem zaczęła się dzięki mojemu bliskiemu koledze i świetnemu kierowcy Pawłowi Grabowskiemu, który to „wciągnął” mnie w towarzystwo rajdowo/wyścigowe i tak na prawdę to za jego sprawą zacząłem się ścigać a już na pewno dzięki niemu w samochodzie BMW.

Paweł Cię „wciągnął” w to środowisko, ale Ty sam go namówiłeś do startów w cyklu, prawda?
Tak, kiedy pierwszy raz ujrzałem reklamę o cyklu, wtedy jeszcze AB CUP i BMW-Challenge, na nieistniejącym już portalu rajdy.hoga.pl, wtedy przekonałem Pawła by spróbował. Po 2 latach dołączyłem i ja.

Pierwsze kilometry w KJS-ach robiłeś za kierownicą Hondy CRX, jakie masz wrażenia z tamtego okresu?

Pamiętam jak dziś na pierwszych zawodach zająłem drugie albo 3cie miejsce. Co było świetnym wynikiem, bo udało mi się wygrać z innymi zawodnikami i jednocześnie uświadomić sobie jak bardzo nie umiem jeździć. Myślę, że również dlatego że Honda była trudna w prowadzeniu. Krótkie szerokie auto, które było lekkie i nie potrafiło dogrzać opon z tyłu. Dlatego zawsze była loteria jakie opony zakładać na przód a jakie na tył.

Później przesiadłeś się do BMW E30 318is?
Tak, w 2010 roku zacząłem startować w klasie Hobby w BMW-Challenge i regularnie przywoziłem puchary za dobre miejsca na podium.

Co było dalej?

W latach 2012-2015 musiałem zrobić sobie przerwę, powróciłem w 2016 roku i tu zacząłem startować w klasie Start&Finish BMW E36 318is, również z bardzo dobrymi wynikami. W tym czasie najwięcej się nauczyłem i rozwinąłem jako kierowca. W klasie było dużo zawodników, których umiejętności były na bardzo wysokim poziomie, jazda na zawodach musiała być bardzo szybka i płynna (auto nie miało za dużo mocy i liczyła się precyzja – nie było miejsca na błędy w punktach hamowania lub „ścieżce jazdy”). Po każdym przejedzie była głęboka analiza i refleksja gdzie można szybciej, gdzie opóźnić hamowanie, gdzie można jeszcze lepiej pojechać.

Dzięki tej wieloletniej nauce sportowej jazdy odniosłeś kolejny sukces…
Tak, to prawda. W 2018 roku zdobyłem tytuł Mistrza klasy BMW 330i.

Klasa BMW 330i to trochę takie Twoje „dziecko” – czym ta klasa się charakteryzuje?
Głównym celem było stworzenie klasy, w której będziemy kontynuować wyrównaną rywalizację, gdzie nie liczy się sprzęt jaki się ma oraz budżet, tylko sam kierowca i jego umiejętności – tzw. magia tego cyklu. Poza tym mamy duży dostęp do tych modeli BMW i sporo części na rynku – 230 KM przy masie około 1300 kg i krótkim „dyfrze”, czyni ten samochód bardzo szybko przyspieszającym. A sama w sobie konfiguracja zawieszenia pozwala na bardzo pewne i przewidywalne zachowanie samochodu.



Na jakie koszta trzeba się przygotować w przypadku budowy E46 330i do rywalizacji w Rallysprint Challenge?

W zależności od stanu technicznego pojazdu, który kupimy kwota gotowej rajdówki wraz z bazą to 35.000 +/- 5.000 uwarunkowana pieczołowitością budowy.

Jakie wymagania techniczne musi spełniać taki samochód?
W tej klasie ś
cigamy się samochodami seryjnymi, dopuszczamy model BMW E46 330i (dowolne nadwozie oprócz kabrioletu), z napędem na tylną oś z silnikiem M54B30 – 231 KM, 300 Nm, a także manualną skrzynią biegów. Minimalna waga auta gotowego do jazdy wraz z kierowcą to 1350 kg. Poza tym samochód musi spełniać wymagania regulaminowe, które dostępne są na stronie cyklu: www.rsch.pl

Co w sytuacji gdy samochód nie spełnia powyższych wymagań?
Na zawodach przeprowadzane są kontrole, w przypadku złamania któregoś punktu z regulaminu, uczestnik nie jest dopuszczony do rywalizacji w danej rundzie. Wszystkim nam zależy na rywalizacji według zasad „fair play”, zarówno organizatorom jak i wszystkim uczestnikom. Dzięki temu wiemy też, że w każdej sytuacji możemy na siebie liczyć i otrzymać wsparcie.

To właściwie co przekonało Cię do udziału w tym cyklu – wyrównana rywalizacja, możliwość rozwoju czy też po prostu wspaniała atmosfera?

Dla mnie najważniejsze było to by ścigać się w profesjonalny sposób. RallySprint Challenge to świetnie zorganizowane zawody, najlepsze trasy rallysprintowe w Polsce i to co jest bardzo istotne, to to, że regulamin określa jasno specyfikację samochodów. Tutaj liczy się kierowca, bo jeśli chodzi o samochód, to każdy z uczestników dysponuje bardzo zbliżonym do pozostałych w poszczególnych klasach.

Czy podczas zawodów zdarzyły Ci się jakieś przygody, które spowodowały, że nie dojechałeś do mety?

Przygody zdarzają się zawsze, ale jak się należycie przygotuje auto to będzie ich na pewno mniej. 
We wspomnieniach mam nieukończone zawody, ponieważ skrzynia powiedziała „mam już dość”. Innym razem sprzęgło się rozpadło w drobny mak.

A jest jakaś szczególna, która zapadła Ci w pamięć?

Najciekawsza historia miała miejsce jak na jednej z rund w Toruniu uszkodziłem zawieszenie na dużo za dużo głębokim cięciu. Nie było czasu żeby naprawiać i od połowy zawodów jechałem autem, które żeby jechało prosto miało kierownicę obróconą o 90 stopni, a w zakręcie w pozycji do jazdy na wprost. Było to bardzo ciekawe doświadczenie tym bardziej, że z zewnątrz było widać, że samochód w zakręcie podnosi „wewnętrzne koło” do góry.
Natomiast w zeszłym sezonie w Ułężu uszkodziłem chłodnicę w moim e46 330i. Na pierwszym przejeździe na czas, ale jeszcze tym nie liczonym do generalki, chciałem być szybszy od siebie samego i na pełnej prędkości uderzyłem w szykanę. Zderzak poddał się pod mnóstwem opon i wzmocnienie też, a chłodnica uderzyła w silnik.

I jak, ukończyłeś tę rundę mimo awarii?
Tak, ale tylko dzięki uprzejmości kolegów z FAN Auto i Winczewski Motorsport mogłem jechać dalej zawody. A poza tym udało mi się je wygrać w klasie i być 3 w klasyfikacji generalnej.

Taki gest musiał być bezcenny. Jak oceniasz Rallysprint Challenge – rywalizację i same w sobie zawody?

Niesamowita przygoda i odskocznia tygodnia i pracy. Ze względu na taki sam sprzęt i bardzo małe różnice w czasach, pełna koncentracja, analiza, taktyka związana z jazdą na 90-110% – brak miejsca na błędy. Wszystko to powoduje, że zawody traktuje się bardzo poważnie i z eliminacji na eliminację zwodnicy stają się szybsi w szczególności jest to obserwowalne u nowych, którzy przychodzą i ewoluują.

Masz jakąś ulubioną rundę w tym cyklu?

Tak, najlepsza to jednocześnie najtrudniejsza, najbardziej wymagająca i najbardziej niebezpieczna – Zegrze Pomorskie. Bardzo szybka i długa trasa o zróżnicowanej przyczepności. Od przyczepnego asfaltu i betonu, po bardzo śliski w lesie piasek, którego z każdym przejazdem pojawia się coraz więcej. Żeby wygrać trzeba jechać z tą świadomością, że nie ma tu miejsca na błędy i wycieczki poza drogę.

Kiedy wrócisz do rywalizacji, kiedy możemy spodziewać się Twojego powrotu?

Ten sezon traktuję jako wakacje rajdowe, ale nie całkowicie od samochodów. W wolnym czasie driftuję i startuję w imprezach typu time attack w mojej okolicy, żeby nie zapomnieć jak się kręci kierownicą. Jest to szczególnie ważne ponieważ poziom w RallySprint Challenge jest bardzo wysoki i jakkolwiek przerwa, nawet od jednej eliminacji w sezonie od razu odbija się na wyniku kolejnej. Planuje powrót do cyklu w 2020 roku, jakim autem to zobaczymy – niech to będzie tajemnica dla kolegów zawodników (śmieje się).

W takim razie z niecierpliwością czekamy na Twój powrót, a tymczasem powodzenia w treningu!
Bardzo dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na Odcinkach Specjalnych już niedługo!

Fot. FlyFoto.PRO i Agniess.pl 

Bądź na bieżąco z informacjami i powiadomieniami.
Wszystkie informacje możesz otrzymywać na email.